niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 58

Po wyjściu dziewczęta schowały się za rogiem.
-Więc - zaczęła Clary, łapiąc uspokajający oddech - pozostaje tylko czekać nam, aż wyjdzie.
Izzy przytaknęła i załamała palce. Podeszła do drugiego końca ściany i wyjrzała za niego, a po jej twarzy rozlała się ulga.
-Idą - stwierdziła, spoglądając przez ramię na Clary. - Alec i twój tata.
Blondynka skinęła głową, obserwując w skupieniu drzwi frontowe. Po chwili otworzyły się, a ze środka wydostał się Jace. Rozejrzał się i, nie ujrzawszy nikogo, odszedł szybkim krokiem. Naciągnęła kaptur na głowę, by ukryć charakterystyczne jasne włosy i przywołała gestem resztę. Nie na mojej zmianie, pomyślała i ruszyła za Jace'em, a za nią jej przyjaciele i ojciec.

***

Blondyn stanął przed starym budynkiem, rozejrzał się jeszcze raz uważnie i wszedł do środka. Clary odczekała chwilę przecznicę dalej, by doszli do niej jej sprzymierzeńcy. Spojrzała na twarz każdego z osobna.
-Okay - powiedziała. Źle. Zadrżał jej głos, to nie powinno się stać. Powtórzyła więc z jeszcze większym naciskiem. - Okay. Wchodzimy tam.
Pokiwali głowami. Zacisnęła pięści i powieki. Chwilę potem zrobiła odwrotność tej czynności. Powoli, bez pośpiechu. Będzie dobrze, musi być dobrze, powtórzyła sobie i ruszyła ku nieuniknionemu.

***

Bała się. Naprawdę się bała, ale starała się to ukrywać. Przecież... Wszyscy umieją walczyć. Będzie dobrze, musi być dobrze, powtórzyła znów jak mantrę. Musi być dobrze.
Ostrożnie weszła do środka i podążyła korytarzem. Serce podpowiadało jej gdzie ma iść, by zobaczyć dwie drogie jej osoby. Miała nadzieję, że się nie myli.
Podeszła do zamkniętych drzwi, spod których, jak teraz zauważyła, wydobywało się nikłe światło i położyła dłoń na klamce. Kiwnęła głową na swojego ojca i przyjaciela, którzy trwali przy niej z rękami na mieczach przytwierdzonych do pasa. Zostańcie na straży, powiedziała do nich bezgłośnie, a potem machnęła do Isabelle ręką.
Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze. Och, musi być dobrze.
Przyjaciółka ścisnęła jej palce. Miały teraz szansę ich uratować.
Clary pchnęła drzwi. Ich oczom ukazał się okropny widok. Dwa krzesła stały obok siebie a na nich - nie wiedziała nawet, czy jej oczy zaszkliły się z ulgi, czy ze strachu o chłopców - Jace i Jonathan. Przykuci, wymizerowani i brudni, ale żywi.
Nie podnieśli nawet oczu, by sprawdzić kto wszedł.
Nie miała pojęcia, do kogo podejść najpierw, ale Isabelle już podjęła decyzję. Podbiegła do Jonathana i objęła go mocno. Podniósł głowę, zdziwiony.
Clary dopadła do Jace'a sekundę po reakcji przyjaciółki. Padła przed nim na kolana i złapała go pod brodę, zmuszając do podniesienia wzroku.
Gdy spojrzał na nią, w jego zgaszone, złote oczy napłynęło więcej życia, pomieszanego z miłością, zaskoczeniem i nadzieją.
-Clary? - wyszeptał niedowierzająco.
Objęła jego policzki dłońmi i kciukami pogładziła kości policzkowe, niezwykle szczęśliwa. Dłonie jej drżały, prawie nic nie widziała przez rozmazujące wszystko łzy, ale to nie było ważne. Jace, jej Jace był tu razem z nią.
Przełknęła tkwiącą w gardle gulę, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu.
-Tak. Jesteśmy tu razem. Wszyscy.
-Cześć, siostrzyczko! - usłyszała cichy głos Jonathana. Uśmiechnęła się do niego czule.
-Brakowało nam was.
Jace odetchnął głęboko i wtulił na chwilę twarz w jej dłoń. A potem w jego wzroku pojawiło się coś
twardego, nieustępliwego.
-Clary, kochanie, musicie natychmiast stąd wyjść. - Zmarszczyła brwi. Nie tego się spodziewała. Należało rozwiązać ich i wyprowadzić bezpiecznie, a potem... Cóż, zamierzała policzyć się z osobą, która była na tyle głupia, by robić wszystkie te rzeczy.
-Nie pójdę nigdzie bez was. - Powoli zaczęła ogarniać ją panika. Zabrała dłonie z jego twarzy i przesunęła je na jego ramiona, ściskając mocno. Jej głos stał się piskliwszy. - Nie mogę znów was stracić!
-Skarbie, nie rozumiesz. Wszystko będzie okay. My jakoś damy sobie radę, ale wy musicie...
-Valentine. - Usłyszała kobiecy, metaliczny głos zza drzwi. - Naprawdę miło spotkać się ponownie, po tylu latach... - Rozległ się głuchy łomot padających na ziemię ciał, a do pokoju weszła jakaś kobieta, a wraz z nią niby-Jace. Wdarło się w nią przerażenie. - No proszę, Clarisso. Jak widzę, sama do mnie przyszłaś. Bierz ją - mruknęła do chłopaka, który ruszył w stronę Isabelle. Jace i Jonathan zaczęli wyrywać się z więzów, próbować wstać, ale najwyraźniej były przymocowane do ziemi. Darli się jeden przez drugiego, chcąc skupić na sobie ich uwagę - a może przyciągnąć kogoś z zewnątrz?
Wstała i stanęła przed krzesłem Jace'a. Kątem oka zauważyła, jak Isabelle broni się zaciekle przed tamtym chłopakiem.
-Nie dostaniesz żadnego z nas - oznajmiła zdecydowanie, sięgając do kieszeni płaszcza. Kobieta złapała ją brutalnie za włosy. Clary krzyknęła, ale zamachnęła się wyciągniętym sztyletem. Ostrze przecięło skórę kobiety na dłoni. Wykrzywiła się. A potem pociągnęła ją z fryzurę tak, że nie miała wyboru - klęknęła na ziemi. I choć wiła się i szarpała na wszystkie strony, nie mogła uwolnić blond kosmyków.
W jej umyśle pojawił się pomysł. Uciąć swoje włosy. Tak. Była wrażliwa na ich punkcie, stanowiły ważną część jej osobowości. Lecz gdy jej dłoń była centymetry od wymierzonego celu, kobieta chwyciła ją wolną ręką za nadgarstek. Clary, korzystając z okazji, próbowała wykręcić jej rękę, ale tamta przejrzała jej ruch. Cofnęła palce z nadgarstka dziewczyny i wyszarpnęła jej sztylet, odrzucając go w bok pokoju.
A potem Clary poczuła ukłucie na szyi. I chociaż walczyła z ogarniająca ją sennością z całej siły, nie mogła temu zapobiec. Powieki jej się zamykały, przerażone głosy jej brata i Jace'a cichły, szamotała się coraz bezradniej, tracąc pojęcie o otaczającej ją sytuacji.
Kobieta puściła jej włosy, gdy Clary upadła nieprzytomnie na ziemię.
-Och, moja droga. Już dawno was dostałam.

12 komentarzy:

  1. Kim do diabła jest ta kobieta???? Jego pierwszą miłością? Siostrą? Byłą przyjaciółką? Byłą kochanką???Parabatai???????
    Kim?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?
    Czekam na następny, u mnie rozdział jutro w okolicach północy, gdyż dzisiaj mam nawał roboty :(
    -adeczka45

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto to? Demon? Wiem! Moze Lilith?
    Świetny rozdział, tak myślałam, że coś takiego sie wydarzy :)
    No nic, teraz tylko czekam na nexta !
    Oliwia S.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co to za kobieta?? Kim ona jest? Rozdział boski. Czekam na nekst. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej *.* świetne *.* Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny. Ciekawi mnie co to za kobieta. Jace oczywiście bardziej troszczy się o Clary niż o siebie. Z niecierpliwością czekam na next.

    Ps.: Jeśli masz chwilę było by fajnie gdybyś zajrzała do mnie http://aniol-czarny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! -Jula^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział! Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń