Z dedykacją dla Veroniki Hunter, która nie opuściła nas ani
na jeden rozdział i Danuty Piłki, która tak bardzo
czekała na ten rozdział i motywowała do czytania
czekała na ten rozdział i motywowała do czytania
Krzyżaków. Dzięki <333333
-Panie Valentine, przyniosłam tą herbatę o którą pan prosił.
-Ach, dziękuję - gdy kobieta postawiła tacę na stoliku i wyszła, mój ojciec zawołał:
-Chce się ktoś napić?!
Oczywiście podeszliśmy wszyscy. Każdy wziął po kubku i zaczęliśmy rozmawiać.
-Mam nadzieję, że spodobał ci się prezent ode mnie - zagadnęła Isabelle.
-Na pewno bardziej, niż ten od Aleca - zauważyłam zgryźliwie.
Chłopak, słysząc swoje imię, spojrzał na mnie z bezczelnym uśmiechem.
-Nie pyskuj mi tu - rzucił w moją stronę,a ja i Iz parsknęłyśmy śmiechem.
-A tak na serio, te buty są boskie. Dzięki - zwróciłam się znów do przyjaciółki. Izzy uśmiechnęła się z zadowoleniem.
Gadaliśmy jakieś pół godziny, aż Isabelle powiedziała:
-Specjalnie po te buty przeniosłam się na chwilę do Nowego Jorku. Przy okazji wzięłam parę rzeczy z Instytutu.
-Parę?! - wtrącił się znowu jej brat.
-Tylko trzy walizki! - zaczęła się bronić Isabelle.
-No właśnie. Tylko?!
-Ej, spokój! - powiedziałam do nich, a oni umilkli. - Izzy, mówiłaś coś? - zwróciłam się do stronę brunetki.
-No i właśnie w Nowym Jorku, gdy przechadzałam się ulicami, szukając czegoś dla ciebie, widziałam takie ogromne prezenty! Pluszaki i inne... Nie mam pojęcia, w jakich pudłach to mieszczą!
I wtedy coś sobie przypomniałam.
-Pudło... - szepnęłam i rzuciłam się w jego stronę nieco przerażona tym, co może być w środku. Ale gdy przy nim stanęłam...
... z pudła wyskoczył Jace. Cofnęłam się szybko.
-No, nareszcie! Myślałem, że już się nie doczekam. A ona wyglądała tak, jakby zaraz miała się na mnie zsikać - zaczął gadać.
-Jace, co ty wyprawiasz?! - wrzasnęłam na chłopaka. On tylko parsknął śmiechem.
-Ej, spokojnie. Chcesz ją wystraszyć? - zapytał rozbawiony, a ja spojrzałam na niego wzrokiem nr.10: "Oszalałeś, czy upadłeś na głowę?"
-Niby kogo? - zapytałam twardo.
-No, ją - zaśmiał się i schylił. Z dna pudełka wyjął małego, brązowego szczeniaczka.
-Co to?
-Pies, nie widzisz? A właściwie suczka. Cocker spaniel.
-I... Ona jest dla mnie? - Mój głos brzmiał trochę niepewnie. Znaczy się, w dzieciństwie zawsze marzyłam o piesku. A teraz, gdy mam go na wyciągnięcie ręki...
-Oczywiście, że tak. A niby dla kogo? - zapytał z wesołymi oczami i uśmiechem, a potem podał mi maleństwo.
Wzięłam szczenię na ręce i ostrożnie przytuliłam do siebie, a ono zaczęło merdać ogonem.
-Dziękuję - rzekłam, co było w moim życiu rzadkością.
-Clary... Ona musi mieć jakieś imię - zauważyła Isabelle.
Pomyślałam o swoim dzieciństwie. Wtedy imieniem dla wymarzonej suczki byłoby...
-Lindy - mruknęłam cicho sama do siebie. A potem spojrzałam na Isabelle z uśmieszkiem i powiedziałam:
-Lindy, przywitaj się z ciocią Izzy - po czym postawiłam maleństwo na podłodze. Lindy, jakby rozumiejąc moje słowa, podbiegła w stronę mojej przyjaciółki. Ta pogłaskała ją i powiedziała czule:
-Jest taka urocza. Prawdziwy skarb. I...Zaraz mała, gdzie ty pędzisz?! - zawołała za spanielką, która zaczęła kierować się w stronę Jonathana. Siedział na kanapie zajęty rozmową z Alekiem i Jace'em (który już wyszedł z pudełka) i nie zauważył, kiedy Lindy pojawiła się przy jego nodze. No, w każdym razie nie był jej świadomy do chwili, w której zaczęła ciągnąć go za nogawkę jeans'ów i warcząc na nią. Wtedy podniósł ją i wziął na kolana. Zaczął ją w zamyśleniu głaskać, aż w końcu powiedział:
-Jace, ona jest ładniejsza nawet od ciebie.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Śmieliśmy się jeszcze bardziej, gdy Jonathan podniósł Lindy z wyrazem przerażenia na twarzy.
-Clary, ona zasikała moje spodnie!
-Widocznie ich nie lubi - odpowiedziałam mu ze śmiechem.
-Albo po prostu nie przepada za tobą, synku - stwierdziła Jocelyn z dziwną mieszaniną czułości i śmiechu w głosie.
-Obstawiam drugą opcję! - krzyknął Jace, podnosząc rękę jak uczeń, a Jonathan spojrzał na niego połączeniem wściekłości, rozbawienia i żalu.
-Tak, niby wszystko fajnie, ale ona zasmrodziła moje ulubione jeansy. - Rozejrzał się po nas wszystkich, a potem westchnął. - No, to ja może pójdę się przebrać.
Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, znowu zaczęliśmy niepohamowanie się śmiać. Do mnie i Isabelle podszedł Jace z Alekiem. Brunet usiadł przy Iz, blondyn przy mnie.
Oparłam na chwilę głowę o jego klatkę piersiową, by pokazać mu, że jestem wdzięczna. Chłopak spiął na kilka sekund zaskoczony, ale potem się rozluźnił i uśmiechnął.
-Mam rozumieć, że prezent się podobał? - spytał.
Wróciłam do poprzedniej pozycji i wzięłam krzątającą się przy naszych nogach Lindy na kolana. Ona ułożyła się wygodnie, ziewnęła i po chwili już spała.
-Oczywiście - powiedziałam, a po chwili zastanowienia dodałam:
-Dobrze jest mieć takich przyjaciół jak ty.
***Isabelle***
Widziałam, że Jace się napiął i jakby posmutniał po wzmiance Clary o przyjaciołach. Ona na szczęście patrzyła wtedy na Lindy, nie na niego. Po chwili na twarz chłopaka wrócił uśmiech.
-Wiesz, ja bym dał jej inaczej na imię - zwrócił się do Clary, wskazując ruchem brody suczkę.
Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na niego z podniesioną brwią.
-Naprawdę? Niby jak? - zapytała drwiąco.
Jace udał, że się zastanawia.
-No nie wiem. Na przykład: Piękna Jak Jace.
Clary spojrzała na niego jak na idiotę.
-Geniuszu... - zaczęła z sarkazmem - To jest za długie.
-Wcale nie! - zaprzeczył oburzony. - Można mówić na przykład: PJJ (czyt. Pi Dżej Dżej). Marnować takie świetne imię, no wiesz...
Z trudem powstrzymywałam wybuch śmiechu, za to Alec śmiał się otwarcie.
-Jesteś tak zapatrzony w siebie... - zaczęła Clary z sarkastycznym uśmiechem, ale nie dokończyła. Jonathan wrócił do salonu, a Valentine wstał i klasnął w dłonie.
-No to co? - krzyknął. - Na co jeszcze czekacie?! Otwieramy resztę prezentów!
WAŻNE!!!!!!!
Kochani, teraz rozdziały będą się pewnie pojawiały częściej a nie tylko w piątki. Mamy nadzieję,że się cieszycie. Krótko wyszło (znowu) ale trzeba czytać Krzyżaków :c Dziękujemy wam za te wszystkie wspaniałe komentarze, od których na twarzy pojawia się wielki banan :D ale jeśli macie jakiekolwiek uwagi, piszcie. Chcemy znać wasze zdanie. I jakby ktoś nie zauważył: z boku jest ankieta i zachęcamy do głosowania!!!
PS. Ten obiecywany "ktuś" pojawi się już na pewno w następnym rozdziale! ;-)