piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 8

   ...nie, nie i nie. Błagam, nie.
   -Tak! - krzyknęła uradowana Isabelle.
   Poczułam, że ktoś przyjacielskim gestem obejmuje mnie w talii.
   -Wiesz, może być ciekawie - szepnął do mnie Jace z uśmiechem.
   Spojrzałam na niego jak na ostatniego żyjącego idiotę.
   Wyswobodziłam się, a potem ruszyłam w stronę drzwi.
   -Clary, gdzie idziesz? - zapytał Jonathan.
   -Źle się czuję, położę się na chwilę - skłamałam.
   -Nie cieszysz się? - zawołała za mną Isabelle. 
   -Tak, oczywiście że się cieszę - mruknęłam na tyle głośno, by mnie usłyszała, po czym zaczęłam wspinać się po schodach.


                                             ***


   Weszłam do pokoju, usiadłam na brzegu łóżka i ukryłam  twarz w  dłoniach.
   Dlaczego ojciec mi nie powiedział? Muszę się dowiadywać jako jedna z ostatnich?
   Ci ludzie nie są źli, to prawda, ale wolałabym wiedzieć wcześniej.Tym bardziej, że  teraz będą z nami mieszkać.
   Chwilę później leżałam już na łóżku i gapiłam się bezmyślnie w sufit. Nie wiem, ile to trwało. Może  pięć, może  dziesięć minut, a może pół godziny. Mimo wszystko, musiało to trwać dość długo, bo w pewnym momencie do drzwi zapukała służąca ze słowami:
   -Panienko? Panienko Clary, obiad na panią czeka.
   Westchnęłam uznając, że nie mogę tak wiecznie leżeć. Zwlokłam się z łóżka, krzyknęłam krótkie "Idę!" do służącej i stanęłam przed lustrem. Poprawiłam strój, przeczesałam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Od razu się lepiej poczułam.
   Z nowo odzyskaną pewnością siebie wyszłamz pokoju i skierowałam się do jadalni. Przy wejściu ledwo rzuciłam okiem na pozostałych, mruknęłam "Cześć" i zajęłam miejsce obok Jonathana.
   Zaczęliśmy jeść w ciszy, słychać było tylko brzdęk sztućców. Nikt nic nie mówił, patrzyłam uparcie w talerz ale czułam, że wszyscy na mnie co chwilę zerkają.
   -Clarisso? - to był głos ojca. - Mogłabyś po posiłku przyjść na chwilę do mojego gabinetu?
   -Yhym - tylko tak dałam radę się zgodzić. Nie zamierzałam tak szybko ulegać. Nie zamierzałam.
   Gdy obiad się skończył, wyszłam za ojcem z jadalni i skierowałam się do jego gabinetu. Tam usiadłam na krześle przed jego biurkiem i skrzyżowałam ręce.
   -No więc? - zapytałam krótko.
   Ojciec zajął miejsce za biurkiem i zaczął niespiesznie pić kawę, która czekała już na niego gdy weszliśmy.
   -Clary, córeczko, nie rozumiem, o co się tak wściekasz - powiedział spokojnie Valentine.
   W jakiś sposób jego słowa mnie wkurzyły.
   -O co? Jak to o co?! Sprowadziłeś mi do domu jakichś nieznajomych i nagle puf! Mają tu zamieszkać! Pomyślałeś chociaż co ja o tym sądzę?
   -Tak, pomyślałem. I muszę przyznać, że przydałaby ci się przyjaciółka.
   Nie dowierzałam. Ojciec, MÓJ OJCIEC z własnej woli zaproponował mi znalezienie sobie przyjaciółki.
   -Poza tym, Jace Herondale i Alec Lightwood dobrze się dogadują z Jonathanem, a...
   -Czekaj - przerwałam ojcu. - Mają inne nazwiska?
   -Jace jest adoptowany. Lightwoodowie wzięli go do siebie gdy miał dziesięć. Tuż po tym, jak jego ojciec, Stephen, zginąl w bitwie. Celine, czyli matka Jace'a, podcięła sobie żyły z rozpaczy.
Nie miałam pojęcia co powiedzieć, więc siedziałam cicho.
   -Uważam, że powinnaś się z nimi zaprzyjaźnić - ciągnął ojciec. Nagle uśmiechnął się szeroko. - Tym bardziej, że niedługo święta.



                              ***Kilka dni później***



   Obudziłam się z jakimś dziwnym uczuciem. Jakby była dziś jakaś szczególna okazja. Ale przecież nic...
   Wigilia! No tak, jak mogłam o tym zapomnieć?! Całe szczęście, że mam już prezenty, bo tak to byłby mały problem.
   Wyskoczyłam z łóżka i dopadłam szafy. W co tu się ubrać, no w co się ubrać?! Jako że jest święto, odpuszczę sobie trening. Więc od razu mogę założyć coś eleganckiego. Tylko co?!
   Pół godziny później wszędzie walały się góry moich ciuchów, prawie całkowicie zakrywając podłogę i piętrząc się na łóżku. Jedna bluzka nawet w jakiś magiczny sposób znalazła się na żyrandorze. Ale ja byłam zadowolona z rezultatów, bo w końcu zdecydowałam się na czerwoną sukienkę z przodu do kolan, z tyłu opadającą do kostek. Była z bardzo delikatnego materiału i miała cieniutki, złoty pasek z łańcuszka. Dobrałam więc do tego wiszące, złote kolczyki, bransoletkę jakby specjalnie stworzoną do pary z paskiem, i wisiorek w kształcie małego serduszka (też ze złota). Zdecydowałam się też na moje ulubione czarne sandałki na szpilkach, z odsłoniętymi palcami. Miały po czarnym kwiecie na przedzie (które do złudzenia przypominały róże).
   Ledwo skończyłam zapinać paseczki od butów na kostkach, gdy do pokoju wparowała Isabelle.
   -Clary, przyszłam żeby... - urwała na widok bałaganu. - Co tu się właściwie stało?
   -Ja tylko wybierałam strój... - zaczęłam się tłumaczyć. 
   -No nieważne. Wierz mi, mój pokój często wygląda podobnie, jak nie gorzej. No więc, przyszłam żeby cię umalować i ułożyć ci włosy. Mogę?
   -Jasne. Tylko... nie wiem jak znajdziemy moje kosmetyki - uśmiechnęłam się delikatnie i razem z Iz spojrzałyśmy na moją toaletkę. Lustra prawie nie było widać, zawisły na nim moje ciuchy. Pufa leżała przewrócona, a z niej wysypane były kolejne rzeczy.
   Izzy spojrzała na mnie, robiąc dziwną minę. Zaczęłam się śmiać, a ona ze mną. Przy niej się zmieniałam, byłam po prostu... dziewczyną. Nie wojowniczką, nie córką Valentine'a Morgensterna, nie pogromczynią demonów. Byłam po prostu zwykłą osobą. No, ale kto by przy niej dał radę zachowywać się inaczej? Zaprzyjaźniłam się z nią. Energiczna, rozbrajająca swoim zachowaniem, a jednocześnie świetna Nocna Łowczyni. Według ojca: świetny materiał na przyjaciółkę dla mnie. Ale coś czuję, że do tej przyjaźni by doszło i bez jego interwencji.
   -Spokojnie, pójdziemy do mnie - powiedziała Isabelle, ciągle się śmiejąc.
   Podeszła do drzwi i uchyliła je, wyglądając ostrożnie.
   -Isabelle, co ty...
   -Cicho bądź - skarciła mnie, chowając głowę z powrotem do pokoju. - Chcesz, żeby ktoś zobaczył nas przed wieczorem? Czy żeby mieli niespodziankę? Piękną niespodziankę. Bo nie oszukujmy się, jesteśmy cudowne.
   Zachichotałyśmy.
   -Okay, okay. Więc jak? Czysto? - podeszłam do niej, a ona wyjrzała jeszcze raz przez drzwi.
   -Czysto - stwierdziła.
   Przemknąłyśmy się do niej, a ja tak naprawdę dopiero w jej pokoju przyjrzałam się temu, w co jest ubrana.
   Miała na sobie turkusową sukienkę przed kolano, błyszczącą jakby ktoś ją posypał brokatem. Odcinający się złoty pasek i złota biżuteria podobna do mojej doskonale uzupełniały jej strój. Na nogach miała szpilki ze złotym akcentem.
   -Izzy,  wyglądasz... ślicznie - przyznałam.
   -Prawda? - okręciła się wokół własnej osi. - Godzinami krążyłam po Nowym Jorku, próbując coś znaleźć. Nie sądziłam wtedy, że świąt nie będę spędzała w Instytucie, a w Idrysie, z nowymi przyjaciółmi... - uśmiechnęła się delikatnie, a ja zrobiłam to samo. - Ty też świetnie wyglądasz. Mam nadzieję, że nikt wcześniej cię w tej sukience nie widział. To ma być niespodzianka.
   -Nie, no co ty. Kupiłam ją z pół roku temu, we Włoszech. Ojciec nas wziął ze sobą, miał jakieś sprawy do omówienia w tamtejszym Instytucie. Tam był... - poczułam, że się rumienię, więc odwróciłam głowę. - Tam...
   -Co tam było? - dociekała Iz. A potem ją oświeciło. - Chłopak, tak? Był chłopak?!
   Rumieniec na mojej twarzy zdradzał wszystko.
   -No nie wierzę! Clary, ty miałaś chłopaka! Aaa!!! - pisnęła podekscytowana. - Opowiadaj, jaki był! - to mówiąc pociągnęła mnie za ręce w stronę łóżka, tak że siedziałyśmy naprzeciwko siebie.
   -Był... cudowny. Przystojny. Ciemnowłosy, z ciemnymi oczami. I... taki opiekuńczy - westchnęłam. - Mieszkał w Instytucie, był Nefilim. Jak ja, jak ty. Świetny w walce. Od początku czułam, że coś będzie między nami. On też. Wydawał się taki idealny, a ja... kochałam go. Mimo wszystko. - Poczułam, że do oczu napłynęły mi łzy, więc opuściłam głowę, zakrywając twarz swoimi jasnymi włosami. - Ojciec z matką go lubili, zaprzyjaźnił się z Jonathanem. Jego rodzice też byli szczęśliwi, że znalazł sobie kogoś takiego jak ja - zamilkłam, nie chcąc mówić dalej. To za bardzo boli.
   -I... Co się stało? Przecież słyszę, że ty i on... - wykonała nieokreślony gest rękami. - To nie mogło się tak po prostu skończyć! Co się stało?!
   -Przyszła pora wyjeżdżać. Po moim powrocie do Idrysu porozumiewaliśmy się jedynie za pomoocą komórek. Ale... Myślałam, że to nic nie zmieni. Ta odległość. Mimo to... Pomyślałam, żeby zrobić mu niespodziankę. Trzy miesiące temu, przeniosłam się tam za pomocą Bramy, żeby go odwiedzić. Weszłam do Instytutu. Okazało się, że nie ma jego rodziców. Poszłam więc go poszukać. Najpierw chciałam zajrzeć do jego pokoju, był najbliżej. Otworzyłam drzwi i... on tam był... - załamał mi się głos. - Ale... całował się z jakąś inną dziewczyną.
   -Co? - zawołała wstrząśnięta Isabelle.
   "Kochać to niszczyć, a być kochanym to zostać zniszczonym" - rozbrzmiało mi w głowie. Skąd w ogóle wzięła mi się ochota na takie wyznania?! Otarłam szybko oczy i usiadłam przy toaletce.
   -No więc? Jak mnie uczeszesz? - starałam się mówić w miarę normalnie, chociaż mimo wszystko i tak brzmiałam dziwnie.
   Izzy stanęła za mną i w zamyśleniu ujęła moje proste włosy w ręce, a ja z ulgą przyjęłam koniec tematu.
   -Może by... Nie, lepiej... Tak, to chyba będzie dobry pomysł - mówiła jakby sama do siebie. - Nie powiem ci, jak cię uczeszę. Przekonasz się. Ale wiesz... Clary, którą znam nie zostawiłaby tej sprawy w spokoju - uśmiechnęła się delikatnie, a ja z wysiłkiem spróbowałam zrobić to samo. Na marne.
   -Bo nie zostawiła. Gdy tylko drzwi się otworzyły, tamta dwójka odkleiła się od siebie. On... Tommy, bo tak miał na imię... próbował coś wyjaśniać. Ale nie wiedział komu. Mi, czy tej blondynce. Ona też nie wiedziała kim ja jestem. Gdy się go zapytała, zdążył powiedzieć tylko "Emily...", bo mu przerwałam. Nie chciałam słuchać jego kłamstw. Nie po tym, co zobaczyłam. Powiedziałam więc wprost, że jestem jego dziewczyną. Emily powiedziała to samo. Gdy się mnie zapytała, od jakiego czasu ze sobą chodzimy, powiedziałam jej prawdę: od trzech miesięcy. Ona powiedziała, że jej CZTERY miesiące miną za tydzień. Zdradzał mnie od samego początku - powiedziałam z goryczą. - Zaczęłyśmy się bić. Ona także była Nefilim. Całkiem dobrą. Jednak to ja wygrałam. Po przegranej jej duma tak cierpiała, że wyszła. Gdy zostałam sama z Tommy'm,  próbował mi wmówić, że... że to nic nie znaczyło. On i Emily. Wiedziałam jednak jaka jest prawda, więc go spoliczkowałam i powiedziałam jasno, że nie chcę go więcej widzieć. Mówiąc delikatnie - uśmiechnęłam się, bo te słowa odbudowały w pewnej części moją pewność siebie. - Gdy wróciłam do domu prawie się załamałam, łzy i wściekłość zatapiałam w treningach. Czasem nadal za nim tęsknię. Co tylko potwierdza słowa ojca - dodałam po chwili.
   -Co? Jakie? - zapytała Iz, zaskoczona ostatnim zdaniem w mojej opowieści.
   -"Kochać to niszczyć, a być kochanym to zostać zniszczonym" - zacytowałam.
   Moja przyjaciółka tylko drgnęła z zaskoczenia.
   -Clary, nie, to wcale nie tak... - zaczęła, ale zamiast dokończyć, westchnęła. Najwyraźniej na tą rozmowę przyjdzie jeszcze czas później.
   -I jak? Podoba ci się? - W ciągu mojej wypowiedzi ułożyła mi włosy. Lekko mi je poskręcała, i związała w wysoki kucyk. Przy twarzy wypuściła mi luźno kilka kosmyków, też delikatnie poskręcanych.
   -Super - stwierdziłam, patrząc na nią z uznaniem.
   -No wiem - odpowiedziała z zadowoloną miną. Zrobiła mi jeszcze makijaż, taki sam jak ostatnio. Sobie zrobiła identyczny co mi, z tym że u niej były ciemniejsze usta. Włosy ułożyła w loki. Plus jeszcze malowanie sobie paznokci, żeby lakier był świeży. Dlatego, gdy już skończyłyśmy, zapadał zmrok.
   Wieczór.
   Czyli czas się pokazać.
   Ramię w ramię wyszłyśmy z jej pokoju i skierowałyśmy się do jadalni.


Hahahah, to chyba póki co najdłuższy rozdział (mega duma XD). Przepraszamy, jeśli był nudny. Ale obiecujemy, w następnym rozdziale będzie początek tej prawdziwej akcji (w sensie zacznie się takie "cuś" [hah, błąd specjalnie =P] i pojawi się taki "ktuś" [to też specjalnie]). Fani Clace niech się nie martwią, od następnego rozdziału Jace wkracza do akcji :D Akapity... Tia, były dziś robione spacją, przyznajemy się!!! Ale laptop nie chciał wstawić akapitów :c Mamy nadzieję, że będzie dużo komentarzy i jak coś, to śmiało pytajcie ;-)

15 komentarzy:

  1. Rozdział no po prostu BRAK SŁÓW <3 Cieszę się, że długi, ale i tak chcę więcej i więcej i więcej XD Czekam na NEXTA !!!
    Pozdrawia i weny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaa, super, że Jace wejdzie!! <3 Rozdział super, wszystko super! <3 Czy mogłabyś dodać rozdział wcześniej? Już nie mogę się doczekać. <3 /Mania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, bardzo bym chciała dodać wam rozdział wcześniej, ale teraz raczej odpada. :( Od niedzieli do wtorku mam zimowisko z harcerstwa, i po prostu raczej nie dam rady nic napisać (wolę pisać ja, to moje prawo, a nie Ali ;-) ) Ale oczywiście postaram się napisać nexta i dodać wcześniej. Ale no cóż: w tym tygodniu mam trochę ograniczony czas na pisanie ;-)
      Wera

      Usuń
  3. Awww... Szybko nexta! Zrobicie to dla mnie??

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie dodałaś . Roździał bombowy ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo! Zakochałan się w tym rozdziale. Ta historia z chłopakiemoooooooch. Macie talent. Weny i czejam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział po prostu mega a ta historia o chłopaku normalnie boska.Czekam na następny rozdział i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  7. Rodał super. Z niecierpliwością czekam na NEXT!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dlaczego next dopiero w piątek? Ojezu. Nie dam rady do tego czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszamy. Miałyśmy zamiar dodawać teraz rozdziały częściej, ale mnie nie będzie od niedzieli po południu do wtorku około 10. Inaczej na pewno byście szybciej dostali rozdział.
      Wera

      Usuń
  9. Cudowne.♡♡♡♡♡
    I ta historia z chłopakiem... Po prostu brak mi słów.
    Życzę weny kochane i zapraszam na drugi rozdział :*
    http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/





    OdpowiedzUsuń
  10. No takiej długości chce rozdziały ;)
    LATTE ANONIM

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudny blog, przeczyłam wszystkie rozdziały i teraz nie mogę doczekać się nexta *.* pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. No więc. Przeczytałam twojego bloga w jeden dzień i bym go powtarzała w dzień w dzień. Mimo iz twoje rozdziały są krótkie, można się w pełni wczuć w fabułę, więc kocham go. Uwielbiam twojego bloga i pomysł na Clary i Jonathana. Ta zamiana nieziemska. Wstawiaj szybko następny rozdział bo ja tu już usycham i zarazem szaleję tęsknoty za nowym i oczekiwaniem na rozdział.
    Nefilimskie pozdrowienia i dużo anielskiej weny!!

    OdpowiedzUsuń