piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 7

Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno.
Wstałam szybko z łóżka, starając się nie myśleć o "koszmarze", po czym podeszłam do szafy. Chwyciłam morską tunikę, czarne rurki, złote wiszące kolczyki i stosik złotych bransoletek oraz botki na koturnie (też czarne, ze złotym łańcuszkiem wokół kostki). Umyłam się szybko i przebrałam, a potem zdecydowałam na poranny trening.
I tu pojawił się problem.
Mam trenować w mojej sali treningowej?
"Nie" - postanowiłam w myślach. - "Jonathan może mnie szukać, żeby potrenować. W końcu jest już ósma."
Wzięłam łuk, miecz i sztylety, a potem wyszłam z pokoju. Skierowałam się do końca korytarza a potem w dół, po schodach.
Po jakichś dwóch minutach doszłam do wielkich drzwi. Złapałam za kołatkę, próbując otworzyć. Nic. Zaparłam się nogami i pociągnęłam mocniej, a drzwi wreszcie ustąpiły.
Weszłam do sali treningowej i zaczęłam od rzucania sztyletami. Celowałam w tarcze i ściany, by oszczędzić manekiny do strzelania z łuku. Gdy wykorzystałam wszystkie moje sztylety (oznaczone inicjałami na rękojeści) i wszystkie z sali treningowej, sięgnęłam po łuk.


***Jonathan***

Gdy się obudziłem, moją pierwszą myślą był trening z Clary. Spojrzałem na zegarek. Dziewiąta. Od razu się rozbudziłem i pobiegłem pod prysznic, chwytając po drodze dżinsy i zielony T-shirt. Umyłem szybko zęby i wyszedłem na korytarz, trzaskając głośno drzwiami. To sprawiło, że ze swojego pokoju wyszła Isabelle.
-Cześć - bąknąłem zakłopotany.
-Hej - obrzuciła mnie badawczym spojrzeniem. - Czemu nie było was na śniadaniu?
-Yhm... W sensie mnie i Clary? Ja spałem, a ona pewnie trenuje. Nic nowego. Często z tego powodu opuszcza śniadania.
-Ostatnio chyba nie pokazałeś nam sali treningowej. Chyba, że jej nie macie - rzuciła z nutą kpiny w głosie.
-Oczywiście, że mamy salę treningową. Teraz mogę ją wam pokazać - zaproponowałem.
Zastanawiała się przez pół sekundy, a potem na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Super. Zawołam chłopaków.
Oparłem się o ścianę i czekałem. Po kilku minutach zauważyłem wracającą Izzy, ale razem z Jace'em i Alekiem.
-Czemu was nie było na śniadaniu? - zapytał Alec, tak samo jak wcześniej jego siostra. Isabelle powtórzyła mu szybko moje wcześniejsze słowa.
-Widzę, że mamy miłośniczkę broni - odezwał się sarkastycznie Jace.
To mi się nie spodobało. Ani trochę.
-Słuchaj, walka jest dla Clary jak... jak powietrze - zacząłem bronić siostry. - A ty, jeśli masz z tym problem, zawsze możesz się spakować i wrócić do Nowego Jorku - powiedziałem, patrząc zimno na blondyna.
-Hej, daj mu spokój - Alec próbował złagodzić sytuację. - Po pierwsze, mojemu parabatai w domu niedługo zabraknie dziewczyn do podrywania, więc dobrze by było żeby dla odmiany zajął się tymi w Idrysie. Po drugie: Jace, co ci nie pasuje w tym, że dziewczyna lubi walczyć? - zapytał się go z podniesioną brwią.
-Nic, ja tylko... - zmieszał się Jace.
-Ona ci się podoba. Wiem, że ci się podoba - rzuciła Isabelle z wyraźnym triumfem w głosie.
Jace się lekko zarumienił.
-Nie, wcale nie! - zaprzeczył szybko.
Ja, Iz i Alec zaczęliśmy się śmiać.
-Oczywiście, że nie - powiedziałem, chociaż sam w to nie wierzyłem. - Chodźcie, pokażę wam tę salę treningową.


***

Gdy stanęliśmy pod drzwiami sali treningowej położyłem palec na ustach, dając reszcie do zrozumienia żeby była cicho, a potem wślizgnąłem się szybko do środka.



***Clary***


Usłyszałam ciche skrzypienie drzwi, a potem równie cichy śmiech Jonathana. Nie dałam po sobie poznać że to słyszałam, nawet nie drgnęłam. Strzelałam dalej, a wokół mnie walało się mnóstwo manekinów, w których tkwiło po kilka strzał. Kątem oka zaczynałam widzieć brata, skradającegosię cicho do mnie.
Gdy był już odpowiednio blisko wypuściłam strzałę, jednocześnie uderzając Jonathana łokciem w brzuch, a pół sekundy potem pięścią w nos.
-Au! Clary! Co to miało być?! - wrzasnął poszkodowany.
Odwróciłam się twarzą do niego. Stał pod ścianą zgięty w pół, przyciskając jedną dłoń do nosa.
Podeszłam do niego powolnym krokiem.
-Oj, braciszku - zacmokałam, udając zatroskaną. - Myślałam, że przez te wszystkie lata nauczyłeś się, że mnie się nie zachodzi od tyłu. - Mówiłam do niego z sarkazmem i słodyczą, z jaką ludzie zwykle odnosili się do małych dzieci.
Nagle rozległy się oklaski.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że przy drzwiach stała Isabelle razem z Jace'em  i Alekiem. Dziewczyna skakała,klaszcząc podniecona. Po chwili krzyknęła:
-Brawo, Clary! Dziewczyny górą! Łuhuuuu!!! - jej pięść wystrzeliła w górę, a mi od razu się to skojarzyło z jednym z tych tandetnych filmów o super bohaterach.
Popatrzyłam znów na Jonathana i uniosłam pytająco brew. "Serio?"
On tylko obojętnie wzruszył ramionami. "Tak, serio."
-To co? Mały rewanżyk? - zapytał na głos mój brat. Widocznie już się pozbierał.
-Wiesz, że i tak mnie nie pokonasz? - uśmiechnęłam się drwiąco.
-Wiem, ale warto spróbować.
Wyjęliśmy miecze, a Izzy z chłopakami zajęła miejsca na trybunach, które ojciec wybudował specjalnie na takie okazje.



***Valentine***



Szedłem z Jocelyn, Maryse i Robertem korytarzem.
-Valentine, na pewno się zgadzasz? - zapytała niepewnie Maryse.
-Ale to nie za wcześnie? - odezwał się jej mąż.
-To już niedługo, zapewniam cię.
-Może zmieńmy temat? - rozległ się głos Jocelyn.
-Tak właściwie, gdzie nas prowadzisz? - chciała wiedzieć moja znajoma.
-Do sali treningowej. Jeśli moje dzieci nie śpią, a wiem że nie, to są właśnie tam. A wasze pewnie razem z nimi - odpowiedziałem jej.
-Wasze dzieci lubią walczyć, tak? Które z nich jest lepsze? U nas Jace - powiedział Robert.
-Clarissa - uśmiechnąłem się dumnie.
-Clarissa?! - wykrzyknęło razem małżeństwo.
-Jonathan wdał się we mnie, Maryse - powiedziała cicho moja żona, zwracając się do znajomej.
-Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę - parsknął Robert.
-Cierpliwości, przyjacielu. Cierpliwości - rzekłem.



***


Byliśmy już niedaleko sali treningowej. Im bliżej byliśmy, tym lepiej było słyszeć szczęk metalu o metal i wrzaski.
-Tak! Jeszcze trochę!
-Co ty, dziewczyny nie możesz pokonać?!
-Dawaj, DZIEWCZYNO!!!  Tak, nie może jej pokonać. Coś ci nie pasuje?!
-Ej, przestańcie się kłócić. Stary, wysil się trochę!
-Tak, nie pasuje mi. JONATHAN, jeszcze trochę!!!
-Nie! Ona i tak wygra!



***Clary***


Z każdą sekundą coraz bardziej przypierałam brata do ściany. Isabelle coraz zacieklej kłóciła się z Jace'em, a Alec próbował ich przekrzyczeć.
W końcu wytrąciłam Jonathanowi miecz z ręki i przyłożyłam mu czubek Hesperosa do gardła.
Na trybunach Iz poderwała się z miejsca i już drugi raz w ciągu ostatniej godziny zaczęła piszczeć i skakać z radości.
-Tak! Wiedziałam, WIEDZIAŁAM!!! I co, łyso ci?! - zwróciła się do blondyna, który też zdążył się już podnieść. - Mówiłam ci, ty... - Nagle się zmieszała. - O...! Hej mamo, hej tato! Dzień dobry, państwo Morgenstern!
Obróciłam się gwałtownie w stronę drzwi. Przy drzwiach stali ich i nasi rodzice.
Kątem oka zauważyłam, że Jonathan próbuje ukradkiem podnieść swój miecz z ziemi.
-Nawet się nie waż - warknęłam, niemal nie otwierając ust, a on cofnął się z zawiedzioną miną.
Popatrzyłam na dorosłych. Robert był w szoku, Jocelyn lekko przestraszona. Za to Maryse spoglądała na mnie z podziwem, a ojciec - z niekrytą dumą.
-Możecie tu wszyscy na sekundkę podejść? - zapytała Maryse.
Zrobiliśmy to o co prosiła, a ona zaczęła mówić:
-Isabelle, Alec, Jace... Wiemy, że zdarza wam się tęsknić za Idrysem, więc... może zrobicie sobie wakacje?
Chwila, co?
-Zamieszkacie na jakiś czas u Morgensternów! - wykrzyknęła kobieta z uśmiechem.

O nie. Nie, nie, nie...




Kochani, dzięki za tyle wyświetleń!!! Niedługo dobijemy do 5000! AAAAAAAA!!!!!!!! Wiemy, że nie pojawia się post co do Liebster Awards, ale obiecujemy że taki będzie. Po prostu nam się usunął i musimy pisać od nowa :( W każdym razie: do piątku Miśki, i mamy nadzieję, że rozdział się podobał ;-)

23 komentarze:

  1. Rozdział aż brak słów !!! <3 Hahah Izzy najlepsza, a moja ulubiona scena to ta w, której Clary i Jonathan razem walczą XDXD <3 KOCHAM !
    CZEKAM NA NEXTA !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiemy, że tak jest, kochana. Ale to jest nasza wersja, całkiem inna od oryginału. Clary i Jonathana pozmieniałyśmy, bo tak nam się podobało. Inni niż zawsze. I teraz jesteśmy już tak przyzwyczajone do naszej Clary, że zdarzają się akcje typu: "A skąd ona wytrzasnęła rude włosy??? O_o" XD

      Usuń
    2. ok, spoko. Jeżeli Was w jakiś sposób obraziłam, to przepraszam. Głupie pytania zadaję. Dzięki za wytłumaczenie, bardziej info. Jeszcze raz sorki. ;( ;( ;( ;( ;(

      Usuń
    3. Byłyście na mnie złe??? ;(

      Usuń
    4. Oczywiście że nie byłyśmy złe, no co ty ;-) Po pierwsze za bardzo cię lubimy, a po drugie... no cóż, pewnie same byśmy tak zareagowały. Że to jakaś pomyłka czy coś, więc nie, w żadnym wypoadku się nie złościłyśmy, kochana <3 A co do Clace: kochamy ten paring, ale Jace nie będzie miał łatwego życia z Morgernsternami, możesz w to wierzyć (a to przecież wcale nie jest spoiler ;-) ) <3 <3 <3

      Usuń
    5. kamień spadł mi z serca :) mam teraz zero znajomych, którzy chcieliby ze mną rozmawiac, straciłam paczkę, nie chciałam nikogo denerwowac, bo jeszcze bym się znowu martwiła.... to skomplikowane, ja tak mam, a nie powinnam, więc cieszę się, że się na mnie nie gniewałyście. Jak chcecie to wpadnijcie na mojego bloga: zrozumiecproblem.blogspot.com zapraszam:) zawsze będziecie tam mile widziane. {Ps. nominowałam was do liebster award, info właśie na tej stronce :) :) :) :) :) :)

      Usuń
    6. Ooo tak nam przykro, serio :-( Wiemy o LA, nawet miałyśmy prawie dokończony post, ale się usunął i teraz trzeba pisać od nowa :( I nie zamartwiaj się, możemy my się z tb poznać, w sensie online, bo wydajesz się bardzo miłą osóbką, serio <3
      Od Wery: Uwierz mi, dobrze wiem, co znaczą kłopoty z paczką. Ja i Ala nie chodzimy do tej samej szkoły, i chyba każdej z nas zdarzają się takie rzeczy. Ale wiesz, ja zawsze chętnie "pogadam" z tb ;-)

      Usuń
    7. Oczywiście jeśli chcesz ;-)

      Usuń
    8. no jasne! chętnie!!! wy też wydajecie się mega miłe!!!! obie :) tak sądzę ja :) :D

      Usuń
    9. Dobra to nwm e-mailem czy coś? Żeby nie spamować na blogach ;-) Jeszcze się dogadamy, a teraz muszę spadać mama woła
      Wera

      Usuń
    10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    11. tooo.... Jaki masz e-mail, Wera? czy chcesz najpierw mój?

      Usuń
    12. Jasne że mam. ;-) Pisz na: weraala0@gmail.com to nasz specjalny wspólny, założony specjalnie do blogowania. To czekam na e-maila :D

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. będzie się działooo <3 i zapraszam do mnie na nową notkę oczywiście <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach świetne opowiadanie. Kocham twoją Clary, jest taka zajebista. A ten rozdział normalnie czpki z głów. Weny życzę czekam na dalsze rozdziały z niekrytą niecietpliwością

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże przepraszam zapomniałam się pisząc poprzedni kom. Poprawka waszą Clary

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się z perdre la lecture ;)
    Wasza Clary jest taka zajebista♡♡♡♡
    Weny kochane i więcej takich cudownych rozdziałów ;)
    Ps. Isabell xD You made my day:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałam że Clary wygra to było pewne :)
    A te wakacje Isabelle, Alec'a i Jace'a to świetny pomysł ooo będzie się działo <3333

    OdpowiedzUsuń
  9. Frapujący rozdział ;)
    LATTE ANONIM

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj. clary dostanie furii. Ale świetnie ją zrobiłaś. Uwielbiam ją taką wojownicza i nie do pokonania, mega.
    Kocham tego bloga i jestem od teraz jego napaloną fanką...

    OdpowiedzUsuń
  11. http://daryaniolamojciagdalszy.blog.onet.pl/
    U mnie już 3 roździał zapraszam do komentowania :)

    OdpowiedzUsuń