Rano
obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno.
Wstałam
szybko z łóżka, starając się nie myśleć o "koszmarze", po czym
podeszłam do szafy. Chwyciłam morską tunikę, czarne rurki, złote wiszące
kolczyki i stosik złotych bransoletek oraz botki na koturnie (też czarne, ze
złotym łańcuszkiem wokół kostki). Umyłam się szybko i przebrałam, a potem
zdecydowałam na poranny trening.
I tu
pojawił się problem.
Mam
trenować w mojej sali treningowej?
"Nie"
- postanowiłam w myślach. - "Jonathan może mnie szukać, żeby potrenować. W
końcu jest już ósma."
Wzięłam
łuk, miecz i sztylety, a potem wyszłam z pokoju. Skierowałam się do końca
korytarza a potem w dół, po schodach.
Po
jakichś dwóch minutach doszłam do wielkich drzwi. Złapałam za kołatkę, próbując
otworzyć. Nic. Zaparłam się nogami i pociągnęłam mocniej, a drzwi wreszcie
ustąpiły.
Weszłam
do sali treningowej i zaczęłam od rzucania sztyletami. Celowałam w tarcze i
ściany, by oszczędzić manekiny do strzelania z łuku. Gdy wykorzystałam
wszystkie moje sztylety (oznaczone inicjałami na rękojeści) i wszystkie z sali
treningowej, sięgnęłam po łuk.
***Jonathan***
Gdy
się obudziłem, moją pierwszą myślą był trening z Clary. Spojrzałem na zegarek.
Dziewiąta. Od razu się rozbudziłem i pobiegłem pod prysznic, chwytając po
drodze dżinsy i zielony T-shirt. Umyłem szybko zęby i wyszedłem na korytarz,
trzaskając głośno drzwiami. To sprawiło, że ze swojego pokoju wyszła Isabelle.
-Cześć
- bąknąłem zakłopotany.
-Hej
- obrzuciła mnie badawczym spojrzeniem. - Czemu nie było was na śniadaniu?
-Yhm...
W sensie mnie i Clary? Ja spałem, a ona pewnie trenuje. Nic nowego. Często z
tego powodu opuszcza śniadania.
-Ostatnio
chyba nie pokazałeś nam sali treningowej. Chyba, że jej nie macie - rzuciła z
nutą kpiny w głosie.
-Oczywiście,
że mamy salę treningową. Teraz mogę ją wam pokazać - zaproponowałem.
Zastanawiała
się przez pół sekundy, a potem na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Super.
Zawołam chłopaków.
Oparłem
się o ścianę i czekałem. Po kilku minutach zauważyłem wracającą Izzy, ale razem
z Jace'em i Alekiem.
-Czemu
was nie było na śniadaniu? - zapytał Alec, tak samo jak wcześniej jego siostra.
Isabelle powtórzyła mu szybko moje wcześniejsze słowa.
-Widzę,
że mamy miłośniczkę broni - odezwał się sarkastycznie Jace.
To
mi się nie spodobało. Ani trochę.
-Słuchaj,
walka jest dla Clary jak... jak powietrze - zacząłem bronić siostry. - A ty,
jeśli masz z tym problem, zawsze możesz się spakować i wrócić do Nowego Jorku -
powiedziałem, patrząc zimno na blondyna.
-Hej,
daj mu spokój - Alec próbował złagodzić sytuację. - Po pierwsze, mojemu
parabatai w domu niedługo zabraknie dziewczyn do podrywania, więc dobrze by
było żeby dla odmiany zajął się tymi w Idrysie. Po drugie: Jace, co ci nie
pasuje w tym, że dziewczyna lubi walczyć? - zapytał się go z podniesioną brwią.
-Nic,
ja tylko... - zmieszał się Jace.
-Ona
ci się podoba. Wiem, że ci się podoba - rzuciła Isabelle z wyraźnym triumfem w
głosie.
Jace
się lekko zarumienił.
-Nie,
wcale nie! - zaprzeczył szybko.
Ja,
Iz i Alec zaczęliśmy się śmiać.
-Oczywiście,
że nie - powiedziałem, chociaż sam w to nie wierzyłem. - Chodźcie, pokażę wam
tę salę treningową.
***
Gdy
stanęliśmy pod drzwiami sali treningowej położyłem palec na ustach, dając
reszcie do zrozumienia żeby była cicho, a potem wślizgnąłem się szybko do
środka.
***Clary***
Usłyszałam
ciche skrzypienie drzwi, a potem równie cichy śmiech Jonathana. Nie dałam po
sobie poznać że to słyszałam, nawet nie drgnęłam. Strzelałam dalej, a wokół
mnie walało się mnóstwo manekinów, w których tkwiło po kilka strzał. Kątem oka
zaczynałam widzieć brata, skradającegosię cicho do mnie.
Gdy
był już odpowiednio blisko wypuściłam strzałę, jednocześnie uderzając Jonathana
łokciem w brzuch, a pół sekundy potem pięścią w nos.
-Au!
Clary! Co to miało być?! - wrzasnął poszkodowany.
Odwróciłam
się twarzą do niego. Stał pod ścianą zgięty w pół, przyciskając jedną dłoń do
nosa.
Podeszłam
do niego powolnym krokiem.
-Oj,
braciszku - zacmokałam, udając zatroskaną. - Myślałam, że przez te wszystkie
lata nauczyłeś się, że mnie się nie zachodzi od tyłu. - Mówiłam do niego z
sarkazmem i słodyczą, z jaką ludzie zwykle odnosili się do małych dzieci.
Nagle
rozległy się oklaski.
Odwróciłam
się i zobaczyłam, że przy drzwiach stała Isabelle razem z Jace'em i Alekiem. Dziewczyna skakała,klaszcząc
podniecona. Po chwili krzyknęła:
-Brawo,
Clary! Dziewczyny górą! Łuhuuuu!!! - jej pięść wystrzeliła w górę, a mi od razu
się to skojarzyło z jednym z tych tandetnych filmów o super bohaterach.
Popatrzyłam
znów na Jonathana i uniosłam pytająco brew. "Serio?"
On
tylko obojętnie wzruszył ramionami. "Tak, serio."
-To
co? Mały rewanżyk? - zapytał na głos mój brat. Widocznie już się pozbierał.
-Wiesz,
że i tak mnie nie pokonasz? - uśmiechnęłam się drwiąco.
-Wiem,
ale warto spróbować.
Wyjęliśmy
miecze, a Izzy z chłopakami zajęła miejsca na trybunach, które ojciec wybudował
specjalnie na takie okazje.
***Valentine***
Szedłem z Jocelyn, Maryse i Robertem korytarzem.
-Valentine,
na pewno się zgadzasz? - zapytała niepewnie Maryse.
-Ale
to nie za wcześnie? - odezwał się jej mąż.
-To
już niedługo, zapewniam cię.
-Może
zmieńmy temat? - rozległ się głos Jocelyn.
-Tak
właściwie, gdzie nas prowadzisz? - chciała wiedzieć moja znajoma.
-Do
sali treningowej. Jeśli moje dzieci nie śpią, a wiem że nie, to są właśnie tam.
A wasze pewnie razem z nimi - odpowiedziałem jej.
-Wasze
dzieci lubią walczyć, tak? Które z nich jest lepsze? U nas Jace - powiedział
Robert.
-Clarissa
- uśmiechnąłem się dumnie.
-Clarissa?!
- wykrzyknęło razem małżeństwo.
-Jonathan
wdał się we mnie, Maryse - powiedziała cicho moja żona, zwracając się do
znajomej.
-Nie
uwierzę, dopóki nie zobaczę - parsknął Robert.
-Cierpliwości,
przyjacielu. Cierpliwości - rzekłem.
***
Byliśmy
już niedaleko sali treningowej. Im bliżej byliśmy, tym lepiej było słyszeć
szczęk metalu o metal i wrzaski.
-Tak!
Jeszcze trochę!
-Co
ty, dziewczyny nie możesz pokonać?!
-Dawaj,
DZIEWCZYNO!!! Tak, nie może jej pokonać.
Coś ci nie pasuje?!
-Ej,
przestańcie się kłócić. Stary, wysil się trochę!
-Tak,
nie pasuje mi. JONATHAN, jeszcze trochę!!!
-Nie!
Ona i tak wygra!
***Clary***
Z
każdą sekundą coraz bardziej przypierałam brata do ściany. Isabelle coraz
zacieklej kłóciła się z Jace'em, a Alec próbował ich przekrzyczeć.
W
końcu wytrąciłam Jonathanowi miecz z ręki i przyłożyłam mu czubek Hesperosa do
gardła.
Na
trybunach Iz poderwała się z miejsca i już drugi raz w ciągu ostatniej godziny
zaczęła piszczeć i skakać z radości.
-Tak!
Wiedziałam, WIEDZIAŁAM!!! I co, łyso ci?! - zwróciła się do blondyna, który też
zdążył się już podnieść. - Mówiłam ci, ty... - Nagle się zmieszała. - O...! Hej
mamo, hej tato! Dzień dobry, państwo Morgenstern!
Obróciłam
się gwałtownie w stronę drzwi. Przy drzwiach stali ich i nasi rodzice.
Kątem
oka zauważyłam, że Jonathan próbuje ukradkiem podnieść swój miecz z ziemi.
-Nawet
się nie waż - warknęłam, niemal nie otwierając ust, a on cofnął się z
zawiedzioną miną.
Popatrzyłam
na dorosłych. Robert był w szoku, Jocelyn lekko przestraszona. Za to Maryse
spoglądała na mnie z podziwem, a ojciec - z niekrytą dumą.
-Możecie
tu wszyscy na sekundkę podejść? - zapytała Maryse.
Zrobiliśmy
to o co prosiła, a ona zaczęła mówić:
-Isabelle,
Alec, Jace... Wiemy, że zdarza wam się tęsknić za Idrysem, więc... może
zrobicie sobie wakacje?
Chwila,
co?
-Zamieszkacie
na jakiś czas u Morgensternów! - wykrzyknęła kobieta z uśmiechem.
O
nie. Nie, nie, nie...
Kochani, dzięki za tyle wyświetleń!!! Niedługo dobijemy do 5000! AAAAAAAA!!!!!!!! Wiemy, że nie pojawia się post co do Liebster Awards, ale obiecujemy że taki będzie. Po prostu nam się usunął i musimy pisać od nowa :( W każdym razie: do piątku Miśki, i mamy nadzieję, że rozdział się podobał ;-)
Rozdział aż brak słów !!! <3 Hahah Izzy najlepsza, a moja ulubiona scena to ta w, której Clary i Jonathan razem walczą XDXD <3 KOCHAM !
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NEXTA !
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWiemy, że tak jest, kochana. Ale to jest nasza wersja, całkiem inna od oryginału. Clary i Jonathana pozmieniałyśmy, bo tak nam się podobało. Inni niż zawsze. I teraz jesteśmy już tak przyzwyczajone do naszej Clary, że zdarzają się akcje typu: "A skąd ona wytrzasnęła rude włosy??? O_o" XD
Usuńok, spoko. Jeżeli Was w jakiś sposób obraziłam, to przepraszam. Głupie pytania zadaję. Dzięki za wytłumaczenie, bardziej info. Jeszcze raz sorki. ;( ;( ;( ;( ;(
UsuńByłyście na mnie złe??? ;(
UsuńOczywiście że nie byłyśmy złe, no co ty ;-) Po pierwsze za bardzo cię lubimy, a po drugie... no cóż, pewnie same byśmy tak zareagowały. Że to jakaś pomyłka czy coś, więc nie, w żadnym wypoadku się nie złościłyśmy, kochana <3 A co do Clace: kochamy ten paring, ale Jace nie będzie miał łatwego życia z Morgernsternami, możesz w to wierzyć (a to przecież wcale nie jest spoiler ;-) ) <3 <3 <3
Usuńkamień spadł mi z serca :) mam teraz zero znajomych, którzy chcieliby ze mną rozmawiac, straciłam paczkę, nie chciałam nikogo denerwowac, bo jeszcze bym się znowu martwiła.... to skomplikowane, ja tak mam, a nie powinnam, więc cieszę się, że się na mnie nie gniewałyście. Jak chcecie to wpadnijcie na mojego bloga: zrozumiecproblem.blogspot.com zapraszam:) zawsze będziecie tam mile widziane. {Ps. nominowałam was do liebster award, info właśie na tej stronce :) :) :) :) :) :)
UsuńOoo tak nam przykro, serio :-( Wiemy o LA, nawet miałyśmy prawie dokończony post, ale się usunął i teraz trzeba pisać od nowa :( I nie zamartwiaj się, możemy my się z tb poznać, w sensie online, bo wydajesz się bardzo miłą osóbką, serio <3
UsuńOd Wery: Uwierz mi, dobrze wiem, co znaczą kłopoty z paczką. Ja i Ala nie chodzimy do tej samej szkoły, i chyba każdej z nas zdarzają się takie rzeczy. Ale wiesz, ja zawsze chętnie "pogadam" z tb ;-)
Oczywiście jeśli chcesz ;-)
Usuńno jasne! chętnie!!! wy też wydajecie się mega miłe!!!! obie :) tak sądzę ja :) :D
UsuńDobra to nwm e-mailem czy coś? Żeby nie spamować na blogach ;-) Jeszcze się dogadamy, a teraz muszę spadać mama woła
UsuńWera
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńtooo.... Jaki masz e-mail, Wera? czy chcesz najpierw mój?
UsuńJasne że mam. ;-) Pisz na: weraala0@gmail.com to nasz specjalny wspólny, założony specjalnie do blogowania. To czekam na e-maila :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńbędzie się działooo <3 i zapraszam do mnie na nową notkę oczywiście <3
OdpowiedzUsuńAch świetne opowiadanie. Kocham twoją Clary, jest taka zajebista. A ten rozdział normalnie czpki z głów. Weny życzę czekam na dalsze rozdziały z niekrytą niecietpliwością
OdpowiedzUsuńBoże przepraszam zapomniałam się pisząc poprzedni kom. Poprawka waszą Clary
OdpowiedzUsuńZgadzam się z perdre la lecture ;)
OdpowiedzUsuńWasza Clary jest taka zajebista♡♡♡♡
Weny kochane i więcej takich cudownych rozdziałów ;)
Ps. Isabell xD You made my day:*
Wiedziałam że Clary wygra to było pewne :)
OdpowiedzUsuńA te wakacje Isabelle, Alec'a i Jace'a to świetny pomysł ooo będzie się działo <3333
Frapujący rozdział ;)
OdpowiedzUsuńLATTE ANONIM
Oj. clary dostanie furii. Ale świetnie ją zrobiłaś. Uwielbiam ją taką wojownicza i nie do pokonania, mega.
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga i jestem od teraz jego napaloną fanką...
http://daryaniolamojciagdalszy.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńU mnie już 3 roździał zapraszam do komentowania :)