-Clary?! CLARY! - Isabelle krzyczała razem z Jace'em, uparcie potrząsającym ramionami jej przyjaciółki. - Clary!
Isabelle zamilkła, przyglądając się uważniej przyjaciółce. Już otwierała usta, by coś powiedzieć, gdy...
-JACE! - Z jej gardła wydobył się niekontrolowany okrzyk. Objęła dłońmi brzuch i zgięła się wpół, głośno dysząc. Miała mroczki przed oczami.
-Izzy? Co jest? - Chłopak dotknął delikatnie jej pleców. Cała się trzęsła, odepchnęła jednak jego rękę.
-Mój znak - wydyszała. - Wciąż tam jest?
Jace przyjrzał się jej uważniej.
-Znak?
-Znak parabatai - wydusiła, opierając się dłońmi o podłogę, a chłopak posłał jej zdziwione spojrzenie. - Długa historia. Jest?
-Nadal go masz. - Przeniósł wzrok na Clary. - Co z nią?
-Żyje, ale nie wiem jak długo jeszcze. - Isabelle zacisnęła usta. - Musimy wezwać Cichych Braci.
-Oni - usłyszała za sobą zdławiony głos. Przeniosła wzrok na Aleca. W jego oczach szalała burza, wyglądał jakby mówienie sprawiało mu ból. - Oni... jej nie pomogą. Broń była zacza... - Nagle złapał się za głowę i zacisnął oczy.
-Więc kto ją uratuje? - zapytała z rozpaczą. - Musi być ktoś taki!
Brunet wplątał sobie agresywnie palce we włosy i pociągnął, jakby próbując sobie przywrócić jasność myślenia.
-Bane - wyszeptał, po czym jęknął i padł nieprzytomny na podłogę, a Iz wymieniła spojrzenia z Jace'em.
-Biegnij do Valentine'a, a ja z nimi zaczekam - po jej słowach Jace zerwał się z ziemi i wybiegł, trzaskając drzwiami. Oparła się o ścianę, wzdychając ciężko.
Co tu się właściwie dzieje?
***
Gdy Clary oprzytomniała, najpierw do jej uszu zaczęły docierać jakieś odgłosy, z początku niewyraźne, później przybierające na sensowności.
Isabelle zamilkła, przyglądając się uważniej przyjaciółce. Już otwierała usta, by coś powiedzieć, gdy...
-JACE! - Z jej gardła wydobył się niekontrolowany okrzyk. Objęła dłońmi brzuch i zgięła się wpół, głośno dysząc. Miała mroczki przed oczami.
-Izzy? Co jest? - Chłopak dotknął delikatnie jej pleców. Cała się trzęsła, odepchnęła jednak jego rękę.
-Mój znak - wydyszała. - Wciąż tam jest?
Jace przyjrzał się jej uważniej.
-Znak?
-Znak parabatai - wydusiła, opierając się dłońmi o podłogę, a chłopak posłał jej zdziwione spojrzenie. - Długa historia. Jest?
-Nadal go masz. - Przeniósł wzrok na Clary. - Co z nią?
-Żyje, ale nie wiem jak długo jeszcze. - Isabelle zacisnęła usta. - Musimy wezwać Cichych Braci.
-Oni - usłyszała za sobą zdławiony głos. Przeniosła wzrok na Aleca. W jego oczach szalała burza, wyglądał jakby mówienie sprawiało mu ból. - Oni... jej nie pomogą. Broń była zacza... - Nagle złapał się za głowę i zacisnął oczy.
-Więc kto ją uratuje? - zapytała z rozpaczą. - Musi być ktoś taki!
Brunet wplątał sobie agresywnie palce we włosy i pociągnął, jakby próbując sobie przywrócić jasność myślenia.
-Bane - wyszeptał, po czym jęknął i padł nieprzytomny na podłogę, a Iz wymieniła spojrzenia z Jace'em.
-Biegnij do Valentine'a, a ja z nimi zaczekam - po jej słowach Jace zerwał się z ziemi i wybiegł, trzaskając drzwiami. Oparła się o ścianę, wzdychając ciężko.
Co tu się właściwie dzieje?
***
Gdy Clary oprzytomniała, najpierw do jej uszu zaczęły docierać jakieś odgłosy, z początku niewyraźne, później przybierające na sensowności.
-Powinna się obudzić już jakiś czas temu - usłyszała głos Jace'a, pełen bólu i tęsknoty. - Jak myślicie, ile to jeszcze może potrwać?
-Niedługo się obudzi. Czuję to - ciepły ton jej przyjaciółki spowodował delikatny ucisk w jej piersi. Musiała zebrać siłę i otworzyć oczy.
-A poza tym - Jonathana słyszała o wiele głośniej, jakby siedział o wiele bliżej - moja siostra jest uparta. Zrobi wszystko co się da, by skopać tyłki tym, którzy kiedyś coś jej zrobili.
Poczuła ciepłą dłoń, chwytającą jej. Nie miała wątpliwości co do tego, że to Jace.
Zmusiła się, by otworzyć oczy. O dziwo, nie było to aż takie ciężkie.
-Jace? - wychrypiała. Wszystkie oczy zwróciły się na nią.
Ścisnął mocniej jej dłoń.
-Jestem tu.
Z trudem usiadła, czując ostry ból głowy. Rozejrzała się i stwierdziła, że znajdują się w jej pokoju.
-Co się dzieje? Gdzie Alec?
-Trzy dni temu... - zaczął niepewnie Jonathan. Przerwała mu, zniecierpliwiona.
-Pamiętam, co się działo. Byłam nieprzytomna trzy dni?
Isabelle przytaknęła.
-Wszyscy się martwiliśmy - dodał Jace. - Co do niego, bada go teraz Magnus Bane, czarownik. A ja podjąłem decyzję.
Spojrzeli na niego zdziwieni, a on odetchnął głęboko.
-Zamierzam zerwać naszą więź parabatai.
Poczuła ciepłą dłoń, chwytającą jej. Nie miała wątpliwości co do tego, że to Jace.
Zmusiła się, by otworzyć oczy. O dziwo, nie było to aż takie ciężkie.
-Jace? - wychrypiała. Wszystkie oczy zwróciły się na nią.
Ścisnął mocniej jej dłoń.
-Jestem tu.
Z trudem usiadła, czując ostry ból głowy. Rozejrzała się i stwierdziła, że znajdują się w jej pokoju.
-Co się dzieje? Gdzie Alec?
-Trzy dni temu... - zaczął niepewnie Jonathan. Przerwała mu, zniecierpliwiona.
-Pamiętam, co się działo. Byłam nieprzytomna trzy dni?
Isabelle przytaknęła.
-Wszyscy się martwiliśmy - dodał Jace. - Co do niego, bada go teraz Magnus Bane, czarownik. A ja podjąłem decyzję.
Spojrzeli na niego zdziwieni, a on odetchnął głęboko.
-Zamierzam zerwać naszą więź parabatai.
Rozdział nieziemski!Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńPS.Zajrzysz do mnie ?http://witaj-w-akademii-krysztalow.blogspot.com/
Naczekałam się na niego. Przeczytałam i... Jest super !
OdpowiedzUsuńWow!!! Ale emocje!!! Warto było czekać tak długo!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą część!
Pozdrawiam
Oliwia S.
Oj EMOCJE, EMOCJE, przez duże "E"!!! Rozdział BRAK SŁÓW ♡♡♡ Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg waszej twórczości :))
OdpowiedzUsuńMam zaszczyt was nominować do LBA! Więcej: http://diabelskie-maszyny-inna-historia.blogspot.fi/2015/08/lba.html
UsuńReakcja na rozdział: O.O zajebisty :3 Mam mieszane uczucia co do zrywania więzi parabatai bo w książce się chyba nie dało, ale wiadomo, że to ff ;) poza tym chyba będę musiała pisać w karzdym swoim komentarzu... czemu takie krótkie te rozdziały :( i jeszcze skończyć w takim momencie to powinno być karalne xD pisz szybko i na drugim też ;)
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałam. Zerwać więź? To to jest możliwe? Rozdział świetny szkoda, że taki krótki. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńDa się zerwać. Robert Lightwood w książce ( epilog ostatniej części Darów) mówi o tym, że jego więź z Michaelem Waylandem została zerwana
Usuń... Bo on umarł ... A nie dlatego ze chcieli tak o po prostu...
UsuńDobrze Jace! Moja krew! Zerwiemy sobie więź! Niech Alec sobie pocierpi! Nie będzie bezkarnie ranił osób, które kochamy! Zemsta rządzi!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPoza tym cieszę się, że Clary przeżyła, nie powinna umierać.
Co do mojego rozdziału, to ta dedykacja Ciebie również dotyczy( w sumie to Ciebie w szczególności :*
Rozdział cudowny, z resztą jak zawsze ;)
Pragnę również ogłosić, że zostałaś nominowana do LBA i TAG-u
Więcej informacji na moim blogu
http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/
-adeczka45
Genialny rozdział :) Zerwanie więzi tego się nie spodziewałam o.O Według mnie to jest mądra decyzja bo tak naprawdę to nie Alec skrzywdził Clary :( Tekst brata Clary o jej upartości i chęci skopania tyłków ( wymiata :D) Pozdrawiam życzę weny i z niecierpliwością czekam na next <3
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział na drugim blogu ?
OdpowiedzUsuńwłaśnie kiedy kolejny rozdział na drugim blogu?
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest świetny
Dziewczyny, postaram się tam coś dodać jak najszybciej. Nie zrozumcie mnie źle, ale ja też mam życie i zajęcia wykraczające poza prowadzenie blogów. Napiszę coś na AGD do... środy, ewentualnie czwartku. Okay?
OdpowiedzUsuńWera ;*
Cudo <3 i ogłaszam, że zostałaś nominowana do LBA! Więcek info: http://magiaprzeznaczenia.blogspot.com/2015/08/lba-2.html ;)
OdpowiedzUsuń