poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 11

***Clary***

   Jonathan, który ledwo zdążył posadzić swoje siedzenie obok Aleca, podniósł się szybko i krzyknął:
   -Ja pierwszy! - zrobił to tak głośno, że obudzona gwałtownie Lindy spadła z moich kolan.
   -Ta zniewaga krwi wymaga - mruknęłam, podnosząc oszołomioną spanielkę z podłogi. Alec, Jace i Isabelle prychnęli śmiechem, a mój niczego nieświadomy brat spojrzał na nich dziwnie.
   -No co? Ubrudziłem się gdzieś? Przecież dopiero co się przebrałem! - to mówiąc zaczął oglądać uważnie swoje ubranie.
   -Nie, nie... tylko... - Isabelle miała wyraźne trudności z mówieniem, śmiejąc się. - Zresztą... nieważne... - wzięła kilka oddechów, próbując się uspokoić, i otarła płynące z oczu łzy.
   -Yhm... - westchnął Jonathan, przygaszony. I nagle się ożywił, a z jego miny widać było tylko jedno słowo: "Prezenty!". - To co? Od kogo dostanę pierwszy? - zapytał, a my znowu zaczęliśmy się śmiać.
   -Jeśli dalej będziesz się tak chciwie zachowywał, to dostaniesz karę, a nie prezenty - powiedział ojciec z uśmiechem. - Dobrze, to może ja i Jocelyn - rzekł, ale nie ruszył się z miejsca.
   -No więc? - spytał zniecierpliwiony Jonathan.
   -Wyjrzyj przez okno - odpowiedziała mu matka.
   Mój brat podszedł do okna, nic nie mówiąc. Zanim w nie spojrzał popatrzył jeszcze podejrzliwie na rodziców.
   To, co zobaczył za oknem sprawiło, że po twarzy rozlał mu się błogi uśmiech.
   -Ja nie mogę! MOTOR!!! Jesteście świetni! - z tymi słowami podbiegł do Jocelyn, chwytając ją w objęcia.
   -Wiemy, synu - odpowiedział zadowolony ojciec.
   Od Maryse i Roberta mój brat dostał buty na motor, a od Iz - kurtkę motocyklową.
   -To jakaś zmowa? - spytał w końcu.
   -Yyy... Po prostu jak się dowiedziałam uznałam, że powinieneś dobrze wyglądać na motorze - zaczęła się plątać Isabelle.
   Ja podarowałam bratu sokoła, który jednak chwilę później odleciał na polowanie. W końcu nadeszła pora na naszych parabatai. Jace wziął w ręce pudełko opakowane w jaskrawo różowy papier, a Alec krzyknął:
   -To dla ciebie, stary! - Jonathan niepewnie wziął prezent i otworzył, a po chwili wyjął z niego sterowany samochodzik.
   -Wow! Takie mają Przyziemni! - krzyknął i usiadł na kanapie z zapałem machając joystickiem, a samochodzik zaczął jeździć po pokoju.
   -To... Może teraz ja? - spytała Izzy, a po kiwnięciu głową dorosłych otworzyła prezent ode mnie. W środku były gladiatorki do kostki na koturnie, złożone z mnóstwa cieniutkich, błękitnych paseczków.
   -Patrz jak się złożyło! Ja ci dałam buty, i ty mi! Jak ty mnie dobrze znasz! - krzyknęła dziewczyna.
   -To teraz ja i Jace - zdecydował Alec i podał siostrze... fartuch, a Jace książkę do gotowania.
   Brunetka próbowała zachowywać spokój.
   -Są święta, więc was nie zabiję... Ale zrobię to przy najbliższej okazji - wycedziła, a parabatai zrobili udawane wystraszone miny.
   Próbowałam ukryć uśmiech, co wyszło mi średnio. Od naszych rodziców Iz dostała perfumy, a od jej - nowy bicz.        Teraz nie miała tylko prezentu od Jonathana. Gdy spojrzałam na swojego brata zobaczyłam, że jest tak przejęty obijaniem się o meble, że nie kontaktuje z tym, co się dzieje wokół niego.
   -Jonathan? -spróbowałam delikatnie. Nawet się nie poruszył. - Wstawaj, idioto! - tym razem mocniej. Serio? Znowu nic? - Jonathanie Christopherze Morgenstern! Demony atakują Idrys! - mój brat mruknął tylko coś w stylu: "Dobrze walczysz, pokonasz je". Westchnęłam i spróbowałam ponownie, tym razem spokojnie. - Jonathan? Przed drzwiami stoi grupa lasek, które pytają się o ciebie...
   Tak jak myślałam, tym razem zareagował natychmiastowo. Poderwał się, tracąc zainteresowanie zabawką.
   -Co? Gdzie? - rozejrzał się dookoła. - A, no tak, przed drzwiami. Dużo ich jest? A... - urwał, gdy usłyszał wybuch śmiechu Jace'a, Izzy i Aleca. Dorośli też się śmieli, ale dużo spokojniej niż młodzi Lightwoodowie i Herondale. - To był żart, prawda? - spytał Jonathan, czerwieniąc się jak burak. - Już miałem nadzieję... - Nie dokończył. Zamiast to zrobić, opadł ponownie na kanapę, by z powrotem zająć się samochodzikiem.
   -Czekaj chwilę. Musisz dać Isabelle prezent - przypomniałam mu, a on uniósł na mnie zdezorientowane spojrzenie.
   -Już. Oczywiście. Przepraszam, całkiem się zagapiłem - zaczął się tłumaczyć, jednocześnie podając Iz małe, srebrne pudełeczko.
   Gdy dziewczyna je otworzyła, zamarła na chwilę, a oczy zaszkliły od łez.
   -Nie podobają ci się? - przeraził się rudzielec. Izzy potrząsnęła głową, rzucając mu się na szyję. 
   -Są śliczne. Dziękuję - szepnęła, tuląc się mocno do Jonathana.
   -Nie ma za co - odpowiedział jej cicho, odwzajemniając uścisk i przymykając oczy. - No już, nie rozklejaj się, tylko je zaprezentuj - Isabelle roześmiała się i wyjęła podarunek z pudełka. Oczom wszystkich ukazały się srebrne, wiszące kolczyki. Były delikatne i dziewczęce, i mimo wszystko bardzo pasowały do jej urody. Szybko włożyła je w uszy, zastępując nimi te wcześniejsze, odwróciła się twarzą do dorosłych i spytała:
   -No i jak?
   -Pięknie - odpowiedziała jej Maryse.
   Potem był Alec. Dałam mu nowy łuk wiedząc, że lubi strzelać. Za to Iz, Jace i Jonathan... No cóż, przeszli samych siebie. Brunetka sprezentowała mu mop, blondyn miotłę, a rudzielec "Poradnik dobrej gospodyni". Oczywiście przy dawaniu mu prezentów dostali nagłego ataku śmiechu czym, delikatnie mówiąc, przerazili spanielkę. Od swoich rodziców dostał rzutki, a od moich i Jonathana... srebrne, metalowe pudełko?
   -Co to właściwie jest? - zapytał, oglądając je ze wszystkich stron.
   -"To" się otwiera - podpowiedziała mu Jocelyn - i nazywa się laptop.
   -Ahaaaa... - wydobyło się z ust młodego Lightwooda. Widać było, że nie bardzo wiedział o co chodzi.
   -Możesz oglądać na tym filmy, zapisywać zdjęcia, tapety, przeglądać sieć i wchodzić na Facebooka... - tłumaczył powoli mój ojciec, jak niedorozwiniętemu dziecku.
   -Że na co? Facebook. Face-book. Twarz-książka... Wchodzić na książko-twarz? - gadał spanikowany. - Co to właściwie jest?!
   -Sam do końca nie wiem - przyznał Valentine. - Ale jeszcze się przekonamy, jak tylko uda ci się to uruchomić.
   -No, to będziemy bardzo długo czekać - mruknął.
   Potem przyszła kolej na ostatniego już zresztą, Jace'a. Małżeństwo Lightwood dało mu skórzaną kurtkę w której (jak to określiła Iz) wyglądał zabójczo. Od Jocelyn i Valentine'a dostał miecz najnowszej generacji (wynajduje niebezpieczeństwo w odległości do pięciuset  metrów), ode mnie konia, który oczywiści czekał na niego w stajni, od Aleca lekcje tańca (przypadek? Nie sądzę) od Izzy jaskraworóżowego, śpiewającego kołysankę, półmetrowego miśka a od Jonathana... strój klauna.
   -No, miło - mruknął chłopak, patrząc z przerażeniem na dwa ostatnie prezenty.
   -Czego chcesz? - zarechotał Alec. - To przecież bardzo do ciebie pasuje - i tym stwierdzeniem zarobił od Jace'a mocnego kuksańca.


***Po świętach***


   Alec nauczył się włączać i wyłączać laptopa! Ogłosił to z dumą dziś przy śniadaniu. A miecz Jace'a, jak się okazało, jest na baterie. No, zresztą nieważne.
   Siedzieliśmy w salonie i gadaliśmy.
   -A widziałaś w Alicante ten płaszcz? - zapytała Isabelle.
   -Ten z najnowszej kolekcji zimowej? - upewniłam się.
   -Tak, ten. Znajoma mi powiedziała, że teraz są na przecenie.
   -Serio? - nie dowierzałam. - Więc koniecznie muszę iść kupić!
   -Wiem, ja też. Który weźmiesz kolor? Ja sobie chyba kupię ten czerwony, ze złotymi guzikami.
   -Myślałam nad granatowym,ze srebrnymi. Co do  ciebie: bosko wyglądasz w czerwieni.
   -No, ja myślę - dumnie odezwała się Iz.
   -Jak one mogą o tym gadać? - zwrócił się przerażony Jace do Aleca i Jonathana, którzy razem z nim od kilku minut zdezorientowani przysłuchiwali się naszej rozmowie.
   -Nie mam pojęcia - Alec ukrył twarz w dłoniach, a ja i Izzy spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo.
   -Wam też można by coś kupić - odezwała się brunetka.
   Jonathana wyraźnie zatkało, był w stanie tylko kręcić głową, robiąc wielkie oczy. Alec podniósł głowę tak szybko, że uderzył jej tyłem o oparcie fotela, a Jace omal nie spadł z drugiego. Zaczęłyśmy się śmiać.
   Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Jonathan zaczął się podnosić, zapewne chcąc się uwolnić od tej rozmowy, ale wyprzedziłam go, wstając i powiedziałam:
   -Nie, ja otworzę.
   Wyszłam z salonu i skierowałam się do drzwi wejściowych słysząc, jak Isabelle wmawia chłopakom że moda nie gryzie. Uśmiechnęłam się pod nosem "Tak, moda nie gryzie. Połyka w całości" - pomyślałam i otworzyłam. Za drzwiami stał wysoki, umięśniony chłopak z ciemnymi, brązowymi włosami i błękitnymi oczami. Od razu oparł się o framugę.
   -Witaj, Białogłowo.
   Ten zwrot skądś mi się kojarzył, ale nie wiedziałam skąd. Spojrzałam więc na chłopaka ze zmarszczonymi brwiami.
   -Sorry, znamy się? - spytałam.
   -Już mnie nie pamiętasz? - odbił piłeczkę ze złośliwym uśmieszkiem.
   -A powinnam? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
   On westchnął, wyraźnie znudzony.
   -To ja, Clary. Sean.
   Zamurowało mnie.
   -Sean? - wyjąkałam.



Zwykle pod koniec razu są podziękowania i tego typu rzeczy. Ale nie dziś. Dziś chciałam was przeprosić, że nie dodawałyśmy tak długo rozdziału. Ale przez tych Krzyżaków, praktycznie odebrano mi dostęp do laptopa. Mam nadzieję, że to wybaczycie. Next postaramy się dodać jak najszybciej. Pozdrawiam,
Wera
PS. Dzięki za to, że jesteście. <333333

14 komentarzy:

  1. Jak można skończyć w takim momęcie. Zrzera mnie ciekawość. Kim jest Sean. Coś czuje że Jace ma konkurencje. Ogulnie rozdział świetny, spisałyście się na złoty medal. A więc weny życzę czekam na następny rozdział.
    PS: sory za ortografie, która w moim wydaniu jest tragiczna

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh, Romea i Julii też się nie da czytać :$ Ale i tak proszę o ciąg dalszy, bo z ciekawości zjem kołdrę
    Tysja
    P.S. Nie komentowałam jeszcze, bo ostatnio tu trfiłam, ale nadrabiam zaległości
    P.S. 2 Jeżeli możesz wypowiedz się o mojej twórczości/wypocinach.

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAA <3<3<3 Rozdział tak boski, że aż mdleje <333333

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej. Boskie. Czekam na next. To obie mamy męczarnie Krzyżaków. <3. Julia

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział niesamowity.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Oby był szybko. ;-D
    Pozdrawiam i weny. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. jeju ale badziewie współczuje tym którzy muszą to czytać . jesteś jak pluton (ps. jego nie ma ) jeśli masz jeszcze jakiś blog to tylko on zawala miejsce w internecie . PS. znowu to my złe siostry braterskie WE HATE YOU KOLEŻANKO MARNUJESZ NAM ŻYCIE <3 :* TWOJE BFF

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyny... wszystkie te komy pisałyście u mnie, przy mnie, w czasie głupawki. I jeszcze wam mówiłam, jakie robicie błędy ortograficzne. Wiecie, że mogę te komy usunąć??? Ale nie usunę, za duża beka :D
      Wera :*

      Usuń
  7. Heheszy wercialol7 twoje BFF :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahah, która pisała??? NatalKa??? Klaudynka??? Czy Angela???

      Usuń
  8. http://daryaniolamojciagdalszy.blog.onet.pl/
    Roździał cudo chciałabym zaprosić was do mnie

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie piszesz bloga!!! Kiedy NEXT???

    OdpowiedzUsuń