czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 34

Nie wiem jak to będzie z rozdziałami przez najbliższy tydzień, ponieważ wyjeżdżam (Ala zresztą też) jutro rano na warsztaty teatralne i nie będzie mnie do następnego piątku. Ale, ostatecznie, w wolnych chwilach postaram się coś dla was naskrobać XD ;*
W. 



   Stała na łące, patrząc na stos pogrzebowy i postaci w długich, pergaminowych szatach sunących ku niemu. Tam leżała jej matka. Której już nie ma. Nie ma.
   I już nie będzie.
   Zadrżała, gdy mocniejszy podmuch wiatru owiał jej nogi, wystające spod krótkiej, białej letniej sukienki. Poczuła, jak coś ciężkiego i ciepłego opada na jej ramiona. Jace zarzucił jej na nie swoją marynarkę i uśmiechnął się dopingująco, a ona wystąpiła do przodu, podchodząc do stosu i Jocelyn.
   Wyglądała tak blado, jak jeszcze nigdy. Ale nie jak ktoś martwy - raczej jakby spała. Kosmyk ognistych włosów opadł jej na czoło i zamknięte powieki, a Clary odgarnęła je delikatnym gestem. Tylko grube bandaże oplatające jej brzuch i pierś, prześwitujące przez zwiewną, białą suknię świadczyły o tym, że to nie sen. Jej matka nie żyła, i na pewno nie zamierzała zaraz wstać i uśmiechnąć się mówiąc, że to był tylko żart.
   Spojrzała jeszcze raz na twarz matki i wtedy po jej policzku spłynęła pojedyncza, cicha łza. Sięgnęła po jedną z jej złożonych na piersi dłoni i uścisnęła ją lekko, czując chłód martwego ciała.
   -Nie wiem, kim była osoba, która cię zabiła - powiedziała tak cicho, by nikt oprócz matki - która właściwie nie mogła już tego słyszeć - jej nie usłyszał. - Ale przysięgam ci na Anioła - przy składaniu tej obietnicy zadrżał jej głos, a ona poczuła na sobie jej ciężar - że zrobię wszystko co się da, by nie skrzywdziła już nikogo, na kim ci zależało. Wiesz, że za rodzinę bez większego problemu oddałabym wszystko co mam, wliczają w to życie. Więc jeśli zajdzie potrzeba... - wzięła głęboki, drżący oddech, by uspokoić cisnące sięwdo oczu łzy - możesz na mnie polegać.
   Wypuściła jej dłoń i poczuła silne, oznakowane ramiona, oplatające ją w talii.
   -Już czas - wyszeptał Jace.
   Kiwnęła głową i odeszła kilka kroków, nie odwracając spojrzenia od nieruchomej twarzy matki.
   Do stosu podeszli Cisi Bracia z zapalonymi pochodniami w bladych, chudych dłoniach i twarzami ukrytymi pod głębokimi kapturami. Odmówili kilkuminutową modlitwę po łacinie. W umysłach wszystkich zebranych rozbrzmiewały już ostatnie słowa, gdy podpalili stos i zaczął się unosić z niego dym, chłonąc ciało jej matki.
   -Ave atque vale, Jocelyn Morgenstern. Sicut bonus incinerated mater tibi coniunxque et cinis mereantur corpus sepultum fuit Quiet Oppidum anima sedenti in caelis apud Angelum. Habere requiem in eterne pacis inveniant.*
   Po policzku Clary spłynęła łza.
   -Ave atque vale, mater - szepnęła razem z Jonathanem.
   Ave atque vale.





*Witaj i żegnaj, Jocelyn Morgenstern. Jako dobra matka i żona zasłużyłaś, by twe ciało uległo spaleniu, prochy pochowane w Cichym Mieście, a dusza zasiadła w niebiosach, przy Aniele. Wypoczywaj w wiecznym spokoju.


16 komentarzy:

  1. Płakać mi się chce. Ave atque vale Jocelyn. Piękny pogrzeb. Czekam ne next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutny :/
    Biedna. Ave atque vale Jocelyn Morgenstern.
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział taki piękny a zarazem smutny. Aż płakać mi się zachciało.
    Ave atque vale Jocelyn.
    BEDZIE nm ciebie brakowało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny rozdział ale krótki. Świetny pomysł z łaciną. Pisz kolejny szybko!
    Ave atque vale Jocelyn Morgenstern

    OdpowiedzUsuń
  5. Ave atque vale Jocelyn Morgenstern. Żegnaj. Będzie nam ciebie brakowało. ♥ Julia
    Ps: Życzę fajnych warsztatów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super. Ehhh. To będzie długi tydzień bez rozdziału. Muszę cię pochwalić. W tak krótkim rozdziale ujęłaś wielkie emocje. Pozdrawiam i życzę udanych warsztatów 😉

    OdpowiedzUsuń
  7. To było piękne :'( Płacze i nie mogę przestać. Mam nadzieję, że mama jej nie opuści i będzie jej pomagać odwiedzając ją w snach lub w wizjach. Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  8. RYCZĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ :'''''''''''((((((((((((( Rozdział wyszedł naprawdę PIĘKNIE i CUDOWNIE <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jak zawsze boski ale jak mogłyście uśmiercić Jozelin czekam na nexta i zapraszam do siebie
    http://m0jedrugieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedzi
    1. POSTARAM SIĘ dodać coś dziś, ale nie obiecuję ;-)
      Wera ;*

      Usuń
  11. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  12. Podoba mi się twój blog i twoje opowiadania, dlatego nominuję cię do LBA :)))!
    Więcej szczegółów: http://the-mortal-instruments-my-story.blogspot.com/2015/06/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń